Śladami nadziei i wiary

W Tychowie Nowym znajduje się aż 15 kapliczek i krzyży. Stawiano je w różnych intencjach – niektóre z nich miały być prośbą do Boga o pomoc, inne były wyrazem podziekowań. Taką też historię kryje jedna z murowanych kapliczek na Winklu oraz metalowy krzyż, który znajduje się nieopodal remizy.

Pierwsza z opisywanych kapliczek znajduje się przy posesji nr 142. Wyróżnia ją biały kolor i figurka Maryi Panny, znajdująca się w środku. Niegdyś rosła tutaj topola. Pierwszą kapliczkę w tym miejscu, wykonaną z drewna i dziś już nieistniejącą, powieszono właśnie na tym drzewie w latach 70. Zrobiono to dla pani Marianny Rokity, która mieszkała wówczas przy tej posesji. Miała nadzieję, że pomoże jej to odnaleźć syna.

– Syn Pani Rokity zaginął, mając około 20-kilku lat – opowiada Regina Figiel, mieszkanka naszej wsi. – Wyjechał z kolegą do Sandomierza i przepadł bez wieści. Ciało kolegi odnaleziono w Wiśle. Jednak ciała Tadeusza, syna pani Marianny, nie znaleziono, w związku z tym nie było nawet aktu zgonu. Matka modliła się o odnalezienie syna żywego lub martwego. To dlatego w ogródku na drzewie topoli zrobiono małą kapliczkę.

W 2014 roku topolę ścięto, a wnuk pani Marianny, Piotr, ufundował obecną kapliczkę. Jednak zaginionego Tadeusza nie udało się odnaleźć. Dopiero po śmierci pani Marianny jej córka wystarała się o akt zgonu swojego brata.

Cudowny pożar?

Druga historia związana jest z metalowym krzyżem, który stoi przy posesji nr 60B. Liczy sobie niemal 40 lat. Jak opowiedzieli nam mieszkańcy tej okolicy, Jadwiga i Henryk Niewczas, autorem owego krzyża był Jan Niewczas, zaś fundament pod niego wykonał Stanisław Pacek. W 1980 roku obiekt został poświęcony przez ks. Zdzisława Zymiaka. Obecnie konserwacją krzyża zajmują się właściciele posesji – Dorota i Andrzej Pacek.

nr 5

Podobnie jak murowana kapliczka na Winklu, ten krzyż także miał swojego drewnianego poprzednika. Postawiono go około 1918 roku, prawdopodobnie w podziękowaniu za szczęśliwy powrót Józefa Gralca z wojny. Jak opowiedziała nam Irena Niewczas z Tychowa Nowego, około 2 lat później w domu braci Wawrzyńca i Józefa Gralców doszło do „cudownego” pożaru. Ogień niechcący zaprószył sąsiad z naprzeciwka – wszedł na strych swojego domu z lampą, od której zapalił się cały dobytek. Po chwili ogień rozprzestrzenił się na domy sąsiadów.

– Z opowiadań naszych przodków wynika, że w wyniku tego pożaru drewniany krzyż odwrócił się w kierunku zachodnim w około 1/3 wysokości. Starsi uznali to za cud, choć najprawdopodobniej odpowiadała za to wysoka temperatura – mówi Irena Niewczas. W takiej formie krzyż przetrwał do lat 70. Z czasem drewno zaczęło próchnieć, dlatego postanowiono wymienić krzyż na nowy.

Przeczytaj też poprzedni tekst z cyklu „Historie wiejskich kapliczek i krzyży”: Spadkobierczyni drewnianego krzyża

Tekst: Żaneta Spadło

Fot.: Małgorzata Spadło